Uwaga
DEMOKRATOR is still alive!
- Szczegóły
- Kategoria: Wiadomości GloBall 2012
- Opublikowano: niedziela, 22, kwiecień 2012 10:12
- Mateusz Zmyślony
Nieoczekiwanie egipska przygoda zamienia się w fajną komedię obyczajową. Absurdalny system komunikacji promowej powoduje, że spotykamy się po raz kolejny z portugalską ekipą wyprawy not2latetrip.com. Z Wadi Halfy nasz kumpel Carlos pisze na Facebook’u: Democracy is alive!!!. Portugalczycy weryfikują wszystkie opowiadane nam tutaj historie o tym, co dzieje się z promem samochodowym i jego ładunkiem.
A usłyszeliśmy mnóstwo opowieści, z których każda była opatrzona przysięgą, że to wszystko prawda. Warto je spisać.
- Wasz statek już płynie, ale na pokładzie wybuchł strajk i już nie płynie.
- Wasz statek wszedł na mieliznę, próbują go ściągnąć, czekają na pomoc.
- Wasz statek płynie, ale wieje silny wiatr, płynie pod ten wiatr, płynie bardzo wolno.
- Wasz statek płynął, ale na wysokości Abu Simbel skończyło mu się paliwo.
- Wasz statek płynął, ale zepsuł się w nim silnik.
- Wasz statek prawie już wypłynął, ale zerwał się bardzo silny wiatr i czekają, aż przestanie wiać.
- Wasz statek jest gotowy do rejsu, ale na jeziorze są zbyt duże fale i na razie jednak nie płynie.
- Wasz statek nie może być załadowany, ponieważ poziom wody w jeziorze się obniżył i nie można wjechać autami na pokład, bo kąt rampy jest zły.
- Wasz statek nie może być załadowany, ponieważ czeka na podwyższenie nabrzeża, właśnie wylewają z betonu takie podwyższenie w porcie w Wadi Halfie.
- Wasz statek nie płynie, ale nie wiadomo czemu tak się dzieje.
- Wasz statek wypłynął, ale nie ma z nim kontaktu i nie wiadomo kiedy dopłynie.
Najprawdopodobniej było tak, że prom spokojnie czekał w porcie po sudańskiej stronie, aż wypełni się do ostatniego miejsca samochodami. Nasze były pierwsze, więc najdłużej musieliśmy na nie czekać. Portugalczycy swoje małe Renault wcisnęli jako ostatnie i cała przeprawa zajęła im… dwa dni. Zwyczajnie, armator zrobił tak, by zarobić jak najwięcej, jak najmniejszym kosztem. Nie licząc się z czasem, terminami, swoimi klientami, nie licząc się z życiem naszego koguta…
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Bo dzięki temu po raz czwarty spotykamy się z francuską rodziną najbardziej chyba niezwykłych globtrotterów na świecie.
A już żałowałem, że nie napisałem o nich oddzielnego materiału!
No to teraz będzie okazja. To musi być nasze przeznaczenie – spędzić razem trochę czasu. Do Kairu postanawiamy jechać dalej międzynarodową kolumną, wzmocnieni świeżymi siłami w postaci siedmioosobowej, francuskiej rodziny. Przed nami GloBall w zupełnie nowym wydaniu :-)
Jest nasz prom, oto on
Pierwszy, który naprawdę nas zatrzymał. Mocniejszy niż wszelkie inne granice. Wróg rozpoznany, ale niedoceniony. Prom Wadi Halfa – Assuan. W końcu dopłynął…
Nareszcie! Po tylu dniach - odbieramy z portu nasze samochody! Jest ten prom. Oto on:
A na nim nasze domo-wozy, z wszystkimi rzeczami, ekwipunkiem i wolnością.
Zwłaszcza „Bolowóz” budzi wielkie emocje, bo w nim czeka na nas… żywy Demokrator. Można w sumie o nim powiedzieć, że teraz to już prawdziwy kogut :-)
Pierwsza kura rasy nomadic chicken pokonuje skutecznie swoją drugą już granicę. Demokratorek ciekawie rozgląda się po Egipcie. Pierwsze co robi, to wskakuje na maskę swojego Defendera i pieje, ile wlezie. Chyba ucieszył się na nasz widok.
Przychodzi Demokrator do lekarza…
Jako, że nasza Super Kura, Kogut Zwycięzca, Łamacz Blokad i Mistrz Przebudzenia dotarł już do Egiptu, sprawa robi się poważna. Trzeba zmierzyć się pragmatycznie z przyszłością. Na granicy Izraela albo Unii Europejskiej z pewnością nie będą się cackać z naszą kurzą maskotką… Ruszamy więc w Assuanie na misję specjalną do szpitala weterynaryjnego. Musimy się dowiedzieć, jak legalnie przewieźć kurę czy też właściwie koguta przez kolejne granice.
Gdy wpadamy do placówki, w biurach kliniki budzimy konsternację. Faceci z kurą, snują opowieści dziwnej treści o kogucie – symbolu wolności. Nasz Demokrator dzielnie pieje na korytarzach, a my spokojnie wyjaśniamy, o co chodzi: że chcieliśmy go zjeść, ale narodziło się wzajemne uczucie, że teraz ten kogut walczy o ideały na skalę światową, międzynarodową, a niebawem już międzykontynentalną. Padają informacje o ogromie trudności, jakie przed nami stoją, o ogłoszonej epidemii ptasiej grypy na Bliskim Wschodzie, o wielkich kwotach, jakie musimy przygotować na skomplikowaną procedurę opuszczenia przez Demokratora granic Egiptu. Plus sugestia, że jesteśmy pionierami. Z wiedzy miejscowych ekspertów wynika, że jeszcze nikt nie próbował przewozić kury domowej z Afryki do Unii Europejskiej drogą lądową.
Rewanżujemy się teorią, że jeśli Demokrator, jako aktualnie żywy symbol ideałów egipskiej rewolucji dojedzie wciąż żywy do Europy, to wolność i demokracja zwyciężą naprawdę – również w Kairze, Assuanie i okolicach.
Ekipę szpitala ogarnia nie tylko wzruszenie, ale równie delikatna euforia. Trafiliśmy w czuły punkt. Rozdzwaniają się telefony do ministerstwa w Kairze, nasz kogut zostaje poddany gruntownemu przeglądowi, otrzymujemy listy polecające do stolicy i mnóstwo życzeń. A na koniec również informację, że całe serwisowanie Demokratora na miejscu jest bezpłatne :-)
Jedyną niezadowoloną postacią tej historii pozostał sam Demokrator, któremu ewidentnie nie spodobało się badanie, co skomentował pełną oburzenia, gwałtowną serią gdaknięć. No cóż, na poświęceniach właśnie budowane są wielkie osiągnięcia. I tak rodzą się bohaterowie wielkich historii i wielkich zmian.
Dla cywilizacji mus to papirus
By powstała cywilizacja, musi powstać kultura. A dla kultury warunkiem numer jeden jest możliwość przekazywania wiedzy i notowania historii. Dlatego właśnie w Egipcie wszystko się zaczęło. Poza wynalazkiem hieroglifów, wymyślono tu, jak z papirusu robić papier.
A robi się to właśnie tak: łodygi papirusa namacza się. Mokre łodygi są łamliwe, ale po wyciśnięciu z nich płynów wszelakich, stają się elastyczne. Więc się te łodygi wyciska, wygniata, ugniata, prasuje.
I teraz można już z takich elastycznych włókien zrobić arkusze i zwoje, na których można pięknie wszystko zapisać, namalować i przekazać kolejnym pokoleniom.
U nas, w Europie, podobne wynalazki powstały kilka tysięcy lat później.
Więc jeśli historia naprawdę kołem się toczy, to za jakiś czas Egipt ponownie powinien stać się supermocarstwem.