• 1
  • 2
  • 3
  • 5
  • 6
  • 7
  • 9

Uwaga

The GloBall Moto Report

Oto specjalny serwis informacyjny dla tych wszystkich, których szczególnie interesuje motoryzacyjny wątek ekspedycji GloBall. Opiszemy losy naszych samochodów i historie ich załóg, doprawione szczyptą anegdot.

Nasz park maszyn – jak na razie daje radę, choć jesteśmy dopiero w 2/3 trasy. Za wcześnie więc na ferowanie wyroków, który samochód okazał się najpiękniejszy, najbardziej niezawodny i wygodny. Mechanicznych przygód było już mnóstwo, więc z moto raportem nie ma co czekać, zwłaszcza że od Egiptu do Polski pojadą dalej już tylko 3 auta i siedmiu wytrwałych ;-)

Nasze samochody mają średnio po 20 lat i są już mocno wyeksploatowane. Z drugiej strony zostały, w miarę możliwości, starannie przygotowane do wyprawy afrykańskiej.

Jako że na ich naprawach i remontach upływają nam setki, a w sumie tysiące nawet godzin, wokół nich powstał specyficzny język, swoista forma kultu i skomplikowany świat relacji, w który postaramy się Was dzisiaj wprowadzić.

Każde auto ma swoje imię, swoją duszę i swoje specjalizacje. Z upływem czasu samochody te nabyły również specyficznych, nieznanych nam wcześniej cech i rozwinęły własne, złożone charaktery. Są dla nas ruchomymi domami, nośnikami piłek, tablicami reklamowymi naszych partnerów, kuchniami, łazienkami, fotelami, łamaczami granic i wszystkim, co zapewnia nam mobilność, samodzielność, wolność i niepodległość. Rozmowy o nich zajmują nam sporo czasu i są nawet uregulowane specjalnymi przepisami.

Otóż jeśli w jakimś samochodzie coś się zepsuje, to problem ten jest klasyfikowany według następującego systemu:

- jeśli auto może fizycznie się przemieszczać dalej o własnych siłach, jest to tak zwana tylko usterka

- jeśli samochód stoi i nie może samodzielnie ruszyć z miejsca, jest to tak zwana awaria.

Oczywiście każda załoga uważa swoje auto za najładniejsze, najmniej psujące się, najsprawniejsze w terenie, najszybsze, słowem najlepsze.

Dlatego liczba usterek i awarii jest tematem niezmiennie gorącym i emocjonującym. Załoga, której coś się przydarzy, zazwyczaj usilnie stara się bagatelizować rozmiary poniesionych strat, by status awarii przekwalifikować na status tylko usterki. Można też walczyć o wizerunek swojego samochodu, dodając do usterka lub awaria magiczne słowo „ale…” oraz wypominając innym załogom ich awarie i usterki z przeszłości, w krytycznych sytuacjach złośliwie przechodząc do trybu przyszłego. Zobaczycie, jak wam się jutro skrzynia rozwali lub walnie (legendarna już) uszczelka pod głowicą! Czułym punktem mogą być też mniej lub bardziej trafione inwestycje w auta i  proporcja poniesionych kosztów do uzyskanych efektów ;-)

***

Czas zatem na przegląd techniczny GloBall 2012 i tematy okołosamochodowe. Aktualizacja opisywanego stanu rzeczy nastąpiła w mieście Assuan, Egipt, pod koniec marca 2012.

Land Rover Defender „Gucio”


Załoga: Mariusz Marjo Szumiec & Mateusz Matou Zmyślony

Rocznik: 1992

Przebieg: 408 000 kilometrów

Charakter: to samochód wychowany z miłością i poświęceniem. Choć stary już i bardzo zużyty, dzielnie prze przed siebie. „Gucio” jest wiernym przyjacielem, a jako członek zespołu – niezwykle użytecznym partnerem dla innych. Wyposażony w sprężarkę powietrza (stosunkowo długo sprawną), pompował koła i piłki. Jego najlepsza w całej kolumnie GloBall lodówka dzielnie chłodzi obozowe szczepionki, żarcie i napoje. Ma m.in. GPS, bardzo mocne, dodatkowe światła terenowe i mocną wyciągarkę hydrauliczną z przodu. „Gucio” to samochód techniczny całej ekspedycji. Marjo upchnął w nim cały warsztat naprawczy z kluczami pneumatycznymi i spawarką na czele. Jest to samochód najciężej załadowany, w związku z tym ma wzmocnione zawieszenie i zainstalowane poduszki pneumatyczne w sprężynach. Jedzie na oponach AT.

Tylko usterki: pęknięta wielokrotnie i wciąż pękająca od nowa rama, notorycznie niezamykające się drzwi, popsute zamki, wybuch węża sprężarki pod siedzeniem pasażera (300 litrów sprężonego pod ciśnieniem 10 atmosfer powietrza eksplodowało w ciągu sekundy, z efektownym bum!!!), wieczny wyciek ze zbiornika paliwa, urwane mocowanie przedniego amortyzatora i sprężyny przy moście, zablokowane mocowaniem koła zapasowego drzwi tylne, utrata zbieżności kół w wyniku wygięcia przedniego drążka kierowniczego na dziurze w Lusace oraz niesamowite wibracje, w jakie wpadał nam cały Gucio podczas jazdy po uszkodzeniu polibuszy drążka Panharda. Nie wspominając o mnóstwie niepalących się żarówek, ale one nie były nam dotąd potrzebne. Do tego pęknięty dach, wybita szyba drzwi kierowcy, bujająca się majestatycznie cała buda, dwukrotnie zerwane szuflady zabudowy wnętrza i wiele innych atrakcji.

Awarie: tak naprawdę, długo nie było żadnej awarii, choć zgodnie z regulaminem oczywiście były;-). W Namibii tliło nam się delikatnie wygłuszenie maski nad silnikiem. Jako że do ugaszenia tego pseudo-pożaru musieliśmy się zatrzymać, zostało to przegłosowane przez zawistną resztę i uznane za awarię, nie usterkę. Potem bywało już gorzej: np. pęknięta szajbka na pompie wody w silniku wywołała większą destrukcję, wyłączając na stałe z gry guciową wyciągarkę i kompresor.

Historie i historyjki: Gucio to Defender po rolce – dachowaliśmy nim na Ukrainie. Matou przeżył bez większego uszczerbku na zdrowiu mimo to, że został pod autem z przygniecioną ręką. Po tym wypadku Gucio został przez Marja własnoręcznie rozebrany do gołej ramy i ostatniej śrubki, a następnie po półrocznej pracy po nocach – kompletnie odbudowany i przygotowany na wyjazd do Afryki.  Na razie wciąż jedzie, odpukać. Szkoda, że przy tej okazji nie zmieniliśmy ramy na nową. Stara pęka co chwilę i rujnuje ogólny stan zdrowia samochodu.


Daihatsu Rocky „Pagoda”


Załoga:  Jerzy Jura Chamielec & Bartłomiej Bart Suder

Rocznik: 1991

Przebieg: nieznany, licznik przekręca się co 100 000 kilometrów i nie wiadomo, ile razy już to zrobił.


Usterki: urwane lusterko wsteczne, zablokowane hamulce (kamienie w bębnach), zepsute radio CB, rozkręcony wałek w skrzyni biegów. Liczne ukryte usterki, usuwane w tajemnicy przed resztą ekipy, zazwyczaj w nocy, po ciemku i po cichu ;-)

Awarie: jedyne auto, które nie odpaliło samo podczas wyciągania z kontenerów w RPA. Zniszczona półośka, jakiej nie można kupić na całym kontynencie afrykańskim.

Historie: „Pagoda” nazywa się tak, jak się nazywa z powodu przedziwnej konstrukcji, jaką jej dzielna załoga wybudowała na dachu. Na stosie kartonów z piłkami przyczepiona została oryginalna konstrukcja ręcznie robionego namiotu dachowego, który po rozłożeniu tworzy kształt tytułowej pagody. Daihat z ładunkiem ma wysokość dwupiętrowego budynku i śmiesznie się kiwa na wybojach. Wygląda to trochę jak kultowy camper Jeremy’ego Clarksona z Top Gear. Zrobiona z Citroena kaczki, trzypiętrowa wieża Anglików nie wytrzymuje jednak porównania z naszym cudem motoryzacji, bo „Pagoda” jeździ z tym wszystkim w terenie... Gdyby było mało, „Pagoda” ma przyczepioną z tyłu zwykłą drabinę malarską, która służy do wdrapywania się na samą górę stosu dachowych pakunków. Mamy tu z tego niezłą komedię, więc załoga „Pagody” otrzymała ksywę „ekipa remontowa”, bo dokładnie tak wygląda podczas jazdy ;-) A już najbardziej zabawnie jest w nocy, gdy z samej góry dobiega artystycznie donośne chrapanie Jurka (mistrz GloBall w tej dziedzinie), a każdy kto odwróci w jego stronę głowę zobaczy „most zwodzony”. Panowie na noc podnoszą swoją drogocenną  drabinę na sznurku na wypadek nocnego ataku sił ciemności.

Land Rover Discovery „Disco”

Załoga: Antoni Antonio Grałek, Tomek Tomaszek Stańco & Marcin Żelazny Hetman Staniszewski

Rocznik: 1994

Przebieg: 251 000 kilometrów

Charakter: „Disco” to w pewnym sensie najbardziej luksusowe auto GloBall. Wygodne fotele, elektryczne szyby, a nawet klimatyzacja (na szczęście – popsuta). Żyć, nie umierać. Gdyby nie to, że jest całkowicie nieszczelne i kurzy się na potęgę, można by zaryzykować tezę, że to salonka na kołach. „Disco” to samochód ekipy filmowej. Wypełnia go na co dzień twórcza interakcja reżysersko – operatorska, zgłębiająca niekończące się problemy powstającego na bieżąco filmu „GloBall”. „Disco” ma wyciągarkę elektryczną i jest wszechstronnie przygotowane na Afrykę.

Usterki: zniszczony zamek w drzwiach przednich, pęknięty z przodu na całej szerokości samochodu dach (pod ciężarem bagażnika dachowego poddał się na tanzańskich dziurach), zablokowane drzwi tylne (z powodu zapadniętej karoserii), wykręcone przeguby drążka stabilizacyjnego tylnego zawieszenia z powodu braku podkładek na polibuszach. Konieczność dokupienia i wmontowania poduszek pneumatycznych do sprężyn. Przeładowane „Disco” co chwila uderzało mostem o odbojniki.

Awarie: zerwane przez namibijski kamień paski klinowe, kłopoty z mocą i ruszaniem, związane z długim diagnozowaniem problemów z zaworkiem.  Zablokowana skrzynia biegów, która na szczęście sama się naprawiła. A raczej naprawiła częściowo, bo bieg wsteczny zniknął raz na zawsze. Ale my tu jedziemy cały czas do przodu, więc aktualnie jest to tylko usterka.

Historie i historyjki: „Disco” to wychuchane i ukochane auto Tomaszka. Bardzo przeżywa każde jego zadrapanie, wciąż coś naprawia i wygładza, a wyraz twarzy ma przy tym taki, jakby mu dziecko zachorowało. Z drugiej strony, jeśli na trasie zdarzy się jakieś ciekawe miejsce, w którym można sprawdzić, jak bardzo można uszkodzić auto – Tomaszek z pewnością w nie wjedzie, bo nie może się oprzeć pokusie. A potem znowu wraca ten słynny grymas udręki na twarzy i wyrazy ubolewania nad kolejną usterką… Dla równowagi, to „Disco” najczęściej wyciąga z tarapatów inne samochody, no i od Etiopii ma jedyną czynną wyciągarkę i działający, elektryczny kompresor…

Daihatsu Rocky „Trupek”


Załoga: Robert Doktor Szlęk & Tomek Paparazzi Tryba (I zmiana) oraz Paweł Huragan Kochan & Tomek Sanak (II zmiana)

Rocznik: 1988

Przebieg: jak to w Daihatsu – nie wiadomo ile x 100 000 kilometrów

Charakter: Trupek nie jest wyposażony w jakiekolwiek zbędne urządzenia i udoskonalenia. Jest natomiast kabrioletem i posiada duszę.

Usterki: dziurawy zbiornik paliwa, złamany bagażnik dachowy, odpadające liczne elementy karoserii i oporządzenia, uszkodzony wentylator chłodnicy, dziura w chłodnicy, pęknięty przewód chłodnicy, dwa urwane mocowania amortyzatorów. Liczne gumy, jęki, piski, zgrzyty, zdiagnozowane usterki we wszystkich kluczowych sektorach pojazdu poza silnikiem.

Awarie:  skrzynia biegów do wyjęcia i naprawy po wypadnięciu mocowania wodzika biegu wstecznego. Potencjalne awarie – wszystkie i wszędzie. Auto jedzie spięte do kupy za pomocą taśm do załadunku i szybkozłączek.

Historie i historyjki: „Trupek” imię ma nieprzypadkowe – to auto nie powinno już w ogóle się ruszać, a wciąż jeździ. W dodatku często w terenie, najlepiej z wszystkich naszych samochodów, bo jest najlżejsze. „Trupek” to jeżdżące nieszczęście. Zabranie go do Afryki to wyzwanie samo w sobie. Bywało już, że w tym niepowtarzalnym samochodzie rosła trawa, powstawał własny mikroklimat, zamieszkiwały w nim na dłużej zwierzęta. Teraz w Afryce „Trupek” stopniowo odbudowuje swój własny ekosystem, oparty na endemicznych gatunkach fauny i flory, na czele z Pawełkiem, jako przedstawicielem naczelnych ;-) O ironio, istnieje taka możliwość, że „Trupek” dojedzie do mety i się już nie zepsuje. To postawiłoby wszystkich krytyków tego pojazdu w dwuznacznej sytuacji, a jednocześnie upewniłoby Pawełka, że całkowite rozluźnienie to najlepsza i najskuteczniejsza filozofia życiowa. Dojedziemy, zobaczymy… (przyp. red.: tak, Trupek przejechał całą Afrykę!!!).

Land Rover Defender „Bolowóz”


Załoga: Piotr Bolo Bolko & Marta Skutnik (I zmiana) oraz Piotr Bolo Bolko, Tomek Paparazzi Tryba & Jacek Jazzman Pniewski (II zmiana)


Rocznik: 1987

Przebieg: 77 524 kilometry

Usterki: urwany filtr paliwa, popękana przednia szyba, drobne usterki oporządzenia.

Awarie: zablokowana linka gazu, destrukcja przedniego i tylnego napędu, zakończona holowaniem przez połowę Sudanu.

Historie i historyjki: „Bolowóz” dopiero nimi obrasta, bo to jego pierwszy wyjazd z nami. Do Sudanu prawie się nie psuł, był w dobrej formie i nie zwracał na siebie nadmiernej uwagi. Zmieniło się to po korektach kadrowych.  „Bolowóz” ma od Kenii styl bardzo wyrazisty, rozbrzmiewając śpiewami i radosnym śmiechem załogi. Z pewnością wewnętrzne życie „Bolowego wozu piechoty” wzbogaciło też wybudowanie w kabinie kurnika.

W Tanzanii samochód dorobił się poroża, w Kenii – Jazzmana i transferu w postaci Paparazziego, w Etiopii do składu „Bolowozu” dołączył kogut Demokrator i od tego momentu maszyna ta nabrała duszy, serca i charakteru. Oprócz tytułu Mistera Piękności („Bolowóz” dobrze wygląda na zdjęciach), samochód ten ma już swoje niezaprzeczalne genius loci.

Oczywiście nie da się na zdjęciach i w jednym materiale opisać wszystkich przygód, smaczków i historyjek z transafrykańskiej odysei.

Ten subiektywny zbiór obserwacji może Wam jednak trochę pomóc w ogólnym odbiorze.

Dodatkowe informacje