Uwaga
Za siedmioma górami…
- Szczegóły
- Kategoria: Wiadomości GloBall 2012
- Opublikowano: sobota, 31, marzec 2012 20:46
- Mateusz Zmyślony
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, król Lalibela postanowił wykuć w skałach kościoły jakich nie widział wcześniej ani później świat.
Jego królestwo w Etiopii rzeczywiście schowane jest przed światem za serią wysokich na 3 000 metrów, niedostępnych, górskich przełęczy i jeszcze wyższych gór.
Dawniej, gdy nie było tu jeszcze włoskiej, wykutej w skale drogi, dotarcie tutaj było pewnie możliwe po wielu dniach ciężkiej wspinaczki z przewodnikiem. Inaczej znalezienie Lalibeli w tych przepastnych górach było raczej niemożliwe.
Ponoć ten fakt zainspirował bajkopisarzy do stworzenia sformułowania „za siedmioma górami…”, które wszyscy znamy od małego. Na żywo wygląda to bardzo wiarygodnie – trudno o bardziej bajkowe widoki i przeżycia w drodze dokądkolwiek. Droga do Lalibeli to droga do archetypu baśniowych wrażeń.
Fakty są takie, że Lalibela leży w pięknym i trudno dostępnym miejscu, a jej historyczny król był człowiekiem nie tylko ideowym, ale i niezwykle ambitnym. Postanowił wykuć w skałach, z których zbudowane jest tutaj wszystko dookoła, 12 kościołów.
Kościołów poświęconych różnym chrześcijańskim świętym, ale co najważniejsze dziś dla tych, którzy je odwiedzają, kościołów całkowicie monolitycznych.
Każda z tych budowli jest bowiem stworzona z jednego kawałka skały.
Nie są to budowle wielkie. Uświadamiamy sobie, że każda z nich jest wykuta w jednym kamieniu. Stanowi faktyczny, zwarty budynek zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz i zachowuje wszystkie zwyczajowe funkcje świątyni.
Ma okna, filary i absolutnie niepowtarzalną akustykę i atmosferę…
Kościoły Lalibeli są doprawdy niezwykłe.
Najsłynniejszy jest chyba Bet Giyorgis (Kościół św. Jerzego), który z zewnątrz ma kształt krzyża i naprawdę jest zjawiskowy. Bet Ammanuel jest jednym z największych. W środku można się nawrócić, bo wszystko tu pachnie nie tylko kadzidłami, ale też emanuje wiarą.
Świątynie są żywe. Mnóstwo wiernych kościoła etiopskiego pielgrzymuje do nich przez cały rok i towarzyszenie im w modłach to wspaniałe przeżycie dla wszystkich wierzących i niewierzących.
Kościoły są rozrzucone po całej Lalibeli, wtopione w tkankę gór. Nie wznoszą się nad innymi budynkami, tylko schowane są wewnątrz skały. Frapujące jest to odwrócenie wszystkiego, co w budownictwie jest normą.
Nie przypadkiem ludzie do dziś wierzą, że w budowie kościołów pomagali aniołowie. Najdłużej święty Jerzy, który w Etiopii jest chyba ulubionym świętym, ale nie przez króla Lalibelę. Legenda głosi, że święty wielokrotnie nawiedzał monarchę we śnie. Marudził o własną świątynię prosząc i grożąc.
Jak widać skutecznie, bo jego kościół, cały będący jednym, wielkim, kamiennym krzyżem - choć nie największy - jest najpiękniejszy.
Ociosane skały są grube i surowe, przepiękne.
Lalibela robi wrażenie na wszystkich. Jest niezwykła, a jej siła nie tkwi w rozmiarach, lecz w wyjątkowej formie. To wizja wykuta w skale. Ponadto miejsce wciąż żyje. Kościoły w Lalibeli zwiedzać można zwiedzać jedynie w konkretnych godzinach. W pozostałym czasie, świątynie pełne są pielgrzymów, kapłanów i modlących się ludzi. W Etiopii wspaniała historia nie jest przeszłością. Ona tu zwyczajnie i nadzwyczajnie trwa.