• 1
  • 2
  • 3
  • 5
  • 6
  • 7
  • 9

Uwaga

Robi się gorąco…


Dojeżdżamy do Bethanie, maleńkiej osady ze stacją benzynową. Pada rekord ciepła: w cieniu jest ponad 44°C, poza cieniem – o wiele więcej. Robi się dość słabo: Antonio zalicza krwotok z nosa, urządzenia sygnalizują przegrzane baterie.


Właściciel sklepu i stacji benzynowej - Dries van Greunen - jest biały i bardzo sympatyczny. Opowiada nam o Bethanie.


To dość niezwykłe, ale okazuje się że jesteśmy właśnie… w najstarszym miasteczku w Namibii! Dziś osada nie wygląda zbyt imponująco, ale kiedyś była piękna i znana. Powstała tu, bo w Bethanie jest woda. Dookoła półpustynia, a tutaj zielone ogrody i woda w kranach. Oczywiście z niej korzystamy, tankując do aut ile się da – woda pitna to najważniejsza rzecz, jakiej nam trzeba obok paliwa. Musimy na to uważać, bo miejsca z dostępem do obu tych strategicznych surowców są w Afryce oddalone często o całe setki kilometrów. I tu ciekawostka: 5 samochodów GloBall wiezie 11 osób i około 3 ton ekwipunku, w tym 1000 globallowych piłek.  

Gdy wjeżdżamy na stację, robimy obrót miesiąca – na raz tankujemy ponad pół tony paliwa, a wody do picia i mycia bierzemy na pokłady łącznie ok. 450 litrów. Uff, niezła logistyka. Nasze postoje to skomplikowane operacje – 11 osób musi zrobić sobie kanapkę, siku, zakupy spożywcze, jednocześnie zbieramy informacje do filmu i relacji, organizujemy i gramy mecz, kręcimy i robimy zdjęcia. A wszystko w tym upale. Instalowanie ciężkich pakunków na rozgrzanym dachu jest zabójcze.

Dries wyjaśnia nam, dlaczego miasteczko jest takie pustawe: dawniej mieszkało w nim 500 białych. Dziś zostało tylko osiemdziesięciu, plus dwa tysiące Afrykanów – tak liczbę mieszkańców podaje Dries. Przyczyną tej migracji jest susza – dawniej wokół Bethanie dało się coś wyhodować z ziemi i wykarmić zwierzęta. Ale od 14 lat nie spadła tu ani jedna kropla deszczu i ludzie uciekli do Windhoek.


Pomimo absolutnej masakry w sensie gorąca, rozgrywamy na ulicy w Bethanie pierwszy Mecz Bardzo Towarzyski Polska-Namibia.  


Patrzcie: mały Gerhard dostał piłkę od Kasi z Narodowego Centrum Kultury!

Jest totalnie gorąco, na asfalcie na pewno grubo powyżej 5o-ciu stopni, ale udaje się skonstruować minimalne składy i gramy w ustawieniu 2 na 2. Małe bramki, mały dystans między nimi i skrócony do parunastu minut czas gry – i jakoś dajemy radę. Wynik: 2:4 dla Namibii jest w tych warunkach OK.



Reprezentacja Namibii to  Lazarus Boois i Gerhard Engelbrecht. Obaj są oczywiście Afrykanami, więc ich imiona i nazwiska niezmiernie nas bawią w tej konfiguracji. Namibia jest byłą kolonią niemiecką, spotykać będziemy tu więc spuściznę po naszych sąsiadach zza Odry. Znajdzie się tu również korzenie i wątki holenderskie – do niedawna Namibia była częścią RPA, dopiero 20 lat temu uzyskała niepodległość, wywalczoną przez partyzantkę SWAPO, która dziś jest rządzącą partią polityczną. Namibia to w ogóle super kraj: jak na Afrykę bogaty, poza złożami diamentów nieźle żyje z turystyki. Zamieszkują go ludzie, którzy mają w sobie jakąś taką fajną, wyczuwalną dumę. Chyba nie mają problemów z samooceną, przy całej swej afrykańskiej serdeczności i otwartości – Namibijczycy mają klasę. To piękni ludzie – na ulicach widać mnóstwo pięknych kobiet i przystojnych facetów, dzieciaki są tak słodkie, że nie można od nich oczu oderwać. Bardzo ciemny kolor skóry, regularne i wyraziste rysy twarzy, charakterystyczne oczy – w Namibii łatwo się zakochać.


Wracając na rozgrzane jak piekarnik ulice Bethanie: okazuje się, że gramy o wiele więcej meczów, niż mieliśmy w planie. To już nasz chyba 4, na pewno wkrótce zgubimy rachubę ;-)
Wychodzi na to, że mecze można grać zawsze i wszędzie, gdzie tylko znajdą się jacyś ludzie. Grana razem piłka łączy ludzi bez wysiłku, szybko i skutecznie.



Ruszamy z Bethanie. Skwar nie zelżał, co owocuje pierwszym pożarem samochodu. Na szczęście katastrofa jest raczej nieduża – od pracującej intensywnie turbiny delikatnie zapala się żaroodporne wygłuszenie założone pod maską Gucia. Gasimy sprawnie pożar, wycinamy co trzeba spod maski i jedziemy dalej. Dookoła jest już pełen interior. Wielka, pustynna, namibijska przestrzeń.

Dodatkowe informacje