Uwaga
Sara
Sara jest Nubijką. To piękna i silna kobieta. Jej chłopak, przyszły mąż, pracuje za granicą. Jak zresztą miliony innych Egipcjan, dla których w przeludnionym kraju brakuje miejsca. Sara pracowała kiedyś na targu, w sklepie z kosmetykami dla turystów. To była dobra praca, pachnąca, elegancka, lekka. Ale pracy w Egipcie nie wystarcza dla wszystkich. Dumny kraj faraonów tak naprawdę jest biedny. Dziś Sara pracuje w zakładzie kamieniarskim. Dźwiga marmurowe płyty, tnie je na mniejsze kawałki wielką tarczową piłą…
…a potem wykuwa w nich ręcznie piękne, filigranowe napisy arabskimi literami, które do tego wspaniale się nadają.
Odwiedzamy Sarę wiele razy, rozmawiamy o niełatwym życiu w Egipcie, o zalanej Nubii. Stajemy się troszkę rodziną. Wiele razy w zakładzie kamieniarskim pijemy herbatę.
Poznajemy również fantastycznego wujka Sary, właściciela zakładu, który Sarą, nubijską sierotą, zaopiekował się dawno temu. Tacy ludzie jak Sara i jej nowa rodzina to ciepli, uśmiechnięci, otwarci Egipcjanie. Nasze wyrazy sympatii z jakichś powodów okazują się ważne dla tych ciężko pracujących, skromnych, normalnych ludzi.
Wujek opowiada nam z melancholią w głosie o czasach prezydenta Nassera, którego wspomina jako wielkiego człowieka, twórcę nowoczesnego i potężnego Egiptu. Mówi o nim, wykuwając dla nas w prezencie tabliczki z naszymi imionami po arabsku.
Oglądamy zakurzone zdjęcia i egipskie gazety z lat 50-tych i 60-tych. Nasser jest w nich codziennie, zawsze na pierwszej stronie. Nasser to klucz do współczesnego Egiptu.
Oglądając wielki album „Nasser”, w którym na zdjęciach jest uwiecznione całe życie prezydenta, słuchamy opowieści wujka o Wielkiej Tamie Assuańskiej, która zalała Nubię. Na zdjęciu – tzw. Old Dum, stara tama, mniejsza od swej młodszej krewnej.
Tama dała całemu Egiptowi prąd. Słuchamy o innych wielkich projektach Nassera, takich jak Nowa Dolina, nigdy nie ukończona wielka inwestycja w egipskie oazy na Saharze, o największej na świecie przepompowni, która jest niedaleko stąd na pustyni i tłoczy wodę do gigantycznych kanałów irygacyjnych. To Nasser stworzył potęgę egipskiej turystyki, państwo świeckie, nowoczesne, dumne. Wujek Nassera po prostu kocha.
Żegnając się z Sarą i jej wujkiem, żegnamy się z naszą egipską rodziną. Na pamiątkę dajemy wujkowi i Sarze pięknie wydrukowane i ujęte w ramki fotografie.
Są wzruszeni. Wujek na ścianie ma tylko jedno swoje zdjęcie, sprzed prawie 50 lat, gdy jako młody człowiek był w wojsku. Oczywiście, w wojsku Nassera ;-)
Sarze wręczamy też wyszperane w sklepie komputerowym serduszko z ukrytym USB. Nagrywamy tam mnóstwo naszych zdjęć na pamiątkę, muzykę z Polski i z Europy. Będzie miała co oglądać i wspominać w assuańskiej kafejce internetowej. To były dla nas piękne dni. Będziemy o nich pamiętać pewnie do końca życia, bo do Polski wracają z nami nasze imiona wyryte dłutem Sary i wujka w trzech kawałkach marmuru.
To skała z tego samego kamieniołomu, z którego brano budulec na wszystkie egipskie piramidy, grobowce i wszystkie budowle, do których użyto sławnego assuańskiego marmuru. Ciekawe, ile tysięcy lat po nas te tabliczki wciąż będą istnieć?
GloBall wins in Assuan
Choć mamy tylko jedną piłkę, nie rezygnujemy z misji i gramy pod tamą assuańską mecz z dzieciakami na naszym ulubionym rodzaju boiska – na ulicy.
Jest to pierwszy Mecz Bardzo Towarzyski Polska – Egipt, więc podchodzimy do sprawy niezwykle poważnie.
Dzięki temu tym razem wygrywa Nieformalna Reprezentacja Polski, a niżej podpisany strzela swojego pierwszego gola w życiu! Kiedy gramy mecze, szafa znowu gra. To naprawdę świetnie działa, również na nas samych.
Za zwycięstwo musimy zapłacić jednak odpowiednio wysoką cenę. Rewanż gramy z dorosłymi egipskimi zawodowcami. Zapraszają nas na pojedynek assuańskie firmy turystyczne, które co tydzień grają w piłę.
Na hali sportowej nie ma żartów. Mecz kręci egipska telewizja, nasi przeciwnicy to twardziele nie lada, a wśród nich jest nawet jeden były gracz ligowy.
Cóż, wynik jest hokejowy. Choć przegraliśmy, wstydu nie ma, bo strzelamy aż 6 honorowych goli. To nasza mężna odpowiedź na 11 goli egipskich…
No, ale tym razem to myśmy grali na bosaka, w kąpielówkach i w ogólnej biedzie (wszystko mamy przecież w autach na promie), a miejscowi full wypas – profesjonalne ciuchy, buty, lata ćwiczeń i takie tam…