• 1
  • 2
  • 3
  • 5
  • 6
  • 7
  • 9

Uwaga

ALE KINO! Ukraina Test 2011

W poprzednim odcinku :]

W 2010 roku rozegraliśmy w malutkiej, ukraińskiej wiosce w Karpatach pierwszy mecz w ramach projektu GloBall.

Mieliśmy ogromną tremę – nie wiedzieliśmy jak, wzięta z zaskoczenia, miejscowa ludność zareaguje na nasz najazd i pomysły z nim związane...

Na szczęście wszystko udało się wyśmienicie – dojechaliśmy, udało nam się rozstawić boisko, zagrać mecz z tłumem dzieciaków i nawiązać kontakt z całą społecznością. Mnóstwo uśmiechów, masa radości, emocje i to, co najważniejsze – przełamanie wielu barier, które w normalnej sytuacji dzielą. Próba generalna przed Afryką wyszła na piątkę.


To, co zdarzyło się w 2010 roku, widać na filmie który nakręciliśmy:

W Polsce się podobał – pozostało nam więc tylko wrócić do Limnej i puścić ten film wszystkim mieszkańcom. Najlepiej na jakimś naprawdę dużym telewizorze… ;-)

W 2011 roku nadszedł czas, by – zgodnie ze złożoną obietnicą - wrócić do Limnej po raz ostatni przed wyjazdem do Afryki. Przede wszystkim po to, by pokazać wspólnie zrealizowany FILM. Ale również po to, by zagrać jeszcze raz w nogę, opowiedzieć o tym, co dalej wydarzy się z GloBall. Podarować miejscowej szkole kamerę filmową. Podziękować za wspólną zabawę. Oprócz LIMNEJ, wyznaczyliśmy sobie jeszcze kilka innych testów, które koniecznie musieliśmy przeprowadzić przed oficjalnym startem ekspedycji. Oto relacja z tego etapu GloBall. Smacznego!


Etap 1. Szarża na stadion.
1 maja 2011 r.

Wyruszyliśmy z Krakowa ostatniego dnia kwietnia. 5 aut. 12 osób. Dwunastu GloBallist’ów.

Pierwszym zadaniem było zdobycie materiału filmowego z budowanym stadionem piłkarskim we Lwowie. Mamy w planie odwiedzić podczas GloBall wiele boisk i stadionów – szkoda byłoby nie mieć w kolekcji obiektu we Lwowie. Jako że nie zdążyliśmy załatwić na tę wizytę żadnych oficjalnych pism, szturm na stadion postanowiliśmy przypuścić spontanicznie.

Był piękny, klasyczny, 1 maja. Niedziela. Od rana słońce.


Oczywiście na bramie głównej nas nie wpuścili 8-)
Zagraliśmy zatem – dla odwrócenia uwagi - nielegalną rozgrzewkę na placu budowy PRZED płotem, Paweł Huragan zaangażował nawet mundurowych.



W międzyczasie nastąpiło efektowne oberwanie chmury, a my postanowiliśmy zrobić to, co umiemy robić najlepiej – atak na stadion został przypuszczony z użyciem naszych bardzo terenowych samochodów. Szybko okazało się, że wysoki i nowoczesny płot okalający wielką budowę stoi tylko na pokaz - obok dróg dojazdowych i bram. Po pokonaniu przeoranych przez ciężki sprzęt wykrotów znaleźliśmy (jak w kreskówce)… KONIEC PŁOTU, który wcale nie był DOOKOŁA ;)

I myk – byliśmy na budowie. Oczywiście ochrona szybko się zorientowała, ale złapać nas nie zdążyli, człowiek biega wolniej niż terenówka jeździ J Zdjęcia zostały wykonane – a 5 samochodzików pomknęło dalej – prosto w góry.

Cala ekipa za koncm plotu na stadionie


Etap 2. Wracamy do Limnej.
1-2 maja 2011 r.

Jak zwykle nie zdążyliśmy przed zmrokiem. Przecież po zmroku jeździ się trudniej, czyli fajniej. Jak zwykle wybraliśmy najtrudniejszą możliwą drogę dojazdową.

Po drodze, w ciemnościach, trzeba było trzykrotnie przekroczyć w bród dość sporą rzekę. Na szczęście stan wody nie był powodziowy, więc udało się po omacku przejechać. Niestety – nie bez strat. „Trupek” (czyli czarny, wyniszczony dekadami offroadu Daihatsu Rocky) efektownie urwał przednie prawe koło. Było to rasowe „aaaale urrrwał!” – chłopcy z „Trupka” wyjechali z rzeki - koło im odpadło – oni tego !!! NIE ZAUWAŻYLI !!! – i przejechali jeszcze na trzech pozostałych jakieś 300 metrów…

Odpadło koło i było wesoło. Udało się je znaleźć i naprawić, późno w nocy dojechaliśmy na wzgórza nad Limną. Ognisko rozpaliliśmy – obóz rozbiliśmy. A rano – do roboty!


Etap 3. Ale Kino! GloBall w drodze.
2-3 maja 2011 r.

Poniedziałek, 2 maja. Spadamy na Limną z góry, gotowi do konfrontacji z naszym najważniejszym zadaniem – zorganizowaniem popołudniowych, globall’owych, piłkarskich gier i zabaw dla dzieciaków. I wyzwaniem głównym – rozstawieniem wielkiego kina objazdowego z projekcją naszego filmu sprzed roku.

Wyzwanie jest… dość spore – ekran ma prawie 10 metrów wysokości. Do tego wielki agregat, dmuchawy, projektor, piece-głośniki, mnóstwo kabli i szafa wzmacniaczy. Wszystko oczywiście spakowaliśmy do terenówek, co samo w sobie było sukcesem.
Kino rozstawiamy pierwszy raz w życiu, stąd sporo nerwów, czy wszystko się uda. Ma to być próba generalna przed Afryką – jeśli wszystko pójdzie dobrze, będziemy takie kina „pod osłoną nieba” pokazywać we wszystkich odwiedzanych krajach na trasie GloBall. Udało się.


Logistyka wyszła na 5+. Udało nam się rozłożyć cały sprzęt w półtorej godziny, na środku boiska wyrósł ekran większy niż stojące w Limnej największe budynki. Zrobiło to wrażenie – nie tylko na miejscowej ludności, ale i na nas samych 8-)

Zanim zapadł konieczny do projekcji zmierzch, przeprowadziliśmy całą gamę zabaw piłkarskich – w tym konkurs rzutów karnych na dużej bramce, konkurs dla młodszych w podbijanie piłki (kapka). Zleciały się oczywiście WSZYSTKIE dzieciaki z okolicy, więc mieliśmy na głowie niezły tłum. O to nam zresztą chodziło – musimy mieć opanowany „crowd management”, bo na trasie w Afryce nieraz będziemy musieli się z tym zmierzyć. Tu w roli KAOWCA błyszczał Paweł Huragan Kochan, który poradził sobie z dość silnie rozbrykaną armią małych piłkarzy. Najlepsi wygrali piłki, kto nie widział, nie wie, jakie to dla tych dzieci wielkie przeżycie.


Punktem kulminacyjnym miał być – i był – Mecz Bardzo Towarzyski POLSKA-UKRAINA. Limna wystawiła silną ekipę starszych nastolatków, my – stworzyliśmy Dream Team GloBall.

Na bramce stanął syn Bola, Maks. Nasz jedyny zawodowiec – grał w klubie jako bramkarz. Niestety, do Afryki z nami nie pojedzie, więc to tylko chwilowe wzmocnienie.

Do działań ofensywnych skierowaliśmy resztę ekipy – trzon zespołu to:

-  szybki Bart (który niestety zazwyczaj gra, ale w kosza);

-  grający siłową odmianę futbolu Grzegorz Karczmarz Kłos i Paweł Huragan Kochan (siła to też jakaś zaleta ;-)

- nasz jedyny w miarę wyrafinowany gracz – Żelazny Hetman (bo grający na co dzień w nogę).

Najmocniejszą kartą przetargową naszego zespołu mógł okazać się niżej podpisany Matou, który z racji braku talentu został Sędzią. Niestety, było to pierwsze sędziowanie w życiu, więc wyszło to dość zabawnie (sędzia uczył się w trakcie meczu zasad)… Ale przynajmniej było uczciwie 8-)

Mecz był zacięty. Dwie 15-sto minutowe połowy wykończyły zawodników z Polski, którzy ciężko dysząc wywalczyli – po utracie 3 bramek – jednego honorowego gola. Zespół ukraiński wyraźnie przeważał – młodością, techniką, dryblingiem etc. Pozbawiony dobrej defensywy Maks i tak pokazał dużą klasę, broniąc wiele groźnych strzałów. Na szczęście dla Naszych boisko było małe a bramki jeszcze mniejsze J

Żarty żartami, ale mecz naprawdę był zacięty i pełen prawdziwych emocji. Ogromnie nas to cieszy, bo wygląda na to, że cały pomysł na GloBall 2012 naprawdę ma sens. Także mecz Ukraina-Polska 3:1 dla Gospodarzy. I chyba takich wyników (lub gorszych) można się po nas spodziewać na całej trasie, średnia wieku w naszym zespole to około 36 lat, a na trasie czekają na nas same Młode Wilki. Zresztą – choćby z powodów PR-owych - chyba nie wypada nam wygrywać – ich zwycięstwa cieszą nas bardziej.

O 20.00 powinniśmy odpalić projekcję kinową, ale okazało się, że nie uwzględniliśmy zmiany czasu – na Ukrainie jest o godzinę „dalej” niż w Polsce! Dlatego mamy obsuwę i kino pod osłoną nieba odpalamy po 21.00. Jest piękny zachód słońca, na boisku jest z nami prawie cała ludność Limnej, reszta ogląda z okien budynków. Wygląda to naprawdę świetnie. Pokazujemy film sprzed roku – emocje sięgają zenitu, zwłaszcza wtedy, gdy mieszkańcy rozpoznają na ekranie samych siebie. Efekt jest bombowy!



Na deser dla dzieciaków puszczamy „Madagaskar 2” (po ukraińsku oczywiście) – tak, żeby trochę poczuć afrykańską trasę. Podoba się bardzo. Podczas seansu przekazujemy w darze kamerę dla lokalnej szkoły, Pan Dyrektor jest wzruszony i brata się z nami na zapleczu kina. Pojawia się również nasz Kultowy Wójt (to ten facet, który na filmie wykonuje w garniturze akrobacje gimnastyczne na drążkach). W tłumie oczywiście pojawiają się miejscowi UBecy, którzy straszą nas legitymacjami i więzieniem, próbując zrozumieć, co my tu robimy i jak to wszystko jest możliwe?

Na Ukrainie jesteśmy trochę abstrakcyjni, lokalni urzędnicy a zwłaszcza bezpieka za chiny ludowe nie potrafią nas sklasyfikować i opanować. W sumie to zabawne, bo dla nas celem jest lokalna społeczność, niekoniecznie musimy przejmować się losem sfrustrowanego aparatu władzy.

Seans kończy się około północy. Na koniec puszczamy powtórkę filmu „GloBall”, a Bart próbuje łamańcem polsko-ukraińsko-rosyjskim wyjaśnić ideę i cele naszego projektu. Coś tam z tego wychodzi, ale ewidentnie widać, że musimy dopracować komunikację obcojęzyczną.

Zwijanie kina trwa do 1.30, około 2.00 jesteśmy w obozie w górach nad wsią. Czas na ognicho i spać!


Etap 4. Odcinek Specjalny.
3-7 maja 2011 r.


Trzecie nasze zadanie to trening sprawnego przejeżdżania pełną kolumną w różnych warunkach, najlepiej trudnych. W programie: bagna, gwałtowne zmiany pogody, ostre podjazdy, zjazdy i trawersy w różnych warunkach, przekraczanie brodów i odcinki nocne.

Ukraińskie Karpaty to raj dla poszukiwaczy tego rodzaju atrakcji. Plan udaje się zrealizować. Dwukrotnie pogoda sprzyja naszym testom, przeskakując od +20° C do -3° C w ciągu kilku godzin. Po sesjach opalania się na słońcu przychodzą zacinające śnieżyce – i o to nam właśnie chodzi!!

Odcinek specjalny był – mieliśmy masę szczęścia – równie udany, jak operacja „kino”. Lista największych sukcesów, które opisujemy poniżej:

  • MOST PRZYJAŹNI POLSKO-UKRAIŃSKIEJ
  • WIELKA WTOPA W WIELKIM BAGNIE
  • BARDZO MOCNY PODJAZD NOCNY
  • ALE KINO! GLOBALL 2012 wersja High Mountain 8)

Zanim wyruszyliśmy, do naszego obozu „na górze” dotarła jeszcze machina piekielna
z podziękowaniami z Limnej – to naprawdę wzruszające.


Terenowa ciężarówka-samoróbka jeździła jak smok a kierowca potrafił tym sprzętem nawet zawracać na "ręcznym"..

Afrykę też by z nami przejechała. Ciekawe pojazdy bardzo nas interesują, będziemy informować o wszelkich ciekawych, napotkanych na drodze GloBall drogowych i motoryzacyjnych anomaliach.


Most Przyjaźni Polsko-Ukraińskiej
3 maj 2011 r.

Podczas przejazdu małym, lichutkim mostkiem, konstrukcja załamała się pod ciężarem naszych samochodów obciążonych dodatkowo ekranem i sprzętem. Na szczęście trafiło na nas. 8)

Cóż za wspaniała okazja do przetrenowania naszych umiejętności technicznych i inżynieryjnych. Cieszymy się że znów możemy coś zrobić dla Ukrainy i ludzi tu mieszkających.

Postanowiliśmy w miejsce lichutkiego postawić
porządny most przyjaźni polsko-ukraińskiej.

Trzy godziny współpracy przedstawicieli obu narodów i nowy, lepszy most był gotów!

Ura! Ura! Ura! Takie właśnie mosty między ludźmi mamy budować podczas GloBall – fajnie, że nie tylko w przenośni, ale czasem i tak, dosłownie.


WIELKA wtopa w WIELKIM bagnie
4 maja 2011 r.

Skuteczne, choć parogodzinne pokonanie ponad 100 metrowego bagna – mocno nam tonęły tu auta.


Na prędkości przejechał jak zwykle Trupek, reszta musiała użyć wyciągarek, trapów, bloczków etc.


Po takiej akcji wszyscy do końca życia wystrzegać się będą kwitnących kaczeńców – pamiętajcie drodzy kierowcy! KACZEŃCE = Titanic z Twoim autem w roli głównej! Kaczeńce rosną na bagnach!

Oto wielkie błoto,
czyli jak szybko i skutecznie pozbyć się niezniszczalnej kamery 8-)

Ten niewielki, połyskujący pomarańczowo przedmiocik  na pierwszym planie to świetna kamera Panasonic Lumix FT2. Kręci filmy HD, jest pancerna, wodoodporna, ale niestety nie idiotoodporna. Niżej podpisany operator kamer trudnych - najwyraźniej nieprzypadkiem ma ksywę Matoł. Nie przywiązał kamery na dłuuugim, mocnym sznurku. Teraz już będzie wiedział, że tak należy robić…


Szukaliśmy jej długo i wytrwale, bo my się raczej NIGDY NIE PODDAJEMY. Wykopaliśmy tam mały kanał sueski, by spuścić wodę z tego bajora. Ręce prawie odpadały poszukującym – woda miała parę stopni powyżej zera… Nie znaleźliśmy jej – ale ona tam jest… Wprasowana kołami w glinę koleiny, odporna na wszystko, ciągle włączona, kręci podwodne i błotne ciemności…

Wrócimy tam z detektorem metalu, musimy zobaczyć, jakie ujęcie nakręciła :]


Bardzo MOCNY podjazd nocny
5 maja 2011 r.

Atak na górę w nocy to zwykle kiepski pomysł. Tak było i tym razem, ale nie mogliśmy się powstrzymać. Kiedyś musimy trenować technikę, na trasie GloBall będzie wiele miejsc wymagających. Podjazd był stromy, ostry, wąski, zdradliwy i chwilami pokryty liśćmi. A to oznacza kłopoty z trakcją.


Tak wygląda Land Rover Defender 110 na „boczku”.
Na szczęście było miękko i nic złego się nie stało.


A tak wygląda inny Land Rover Defender 110 od spodu 8)


ALE KINO! GLOBALL 2012 wersja High Mountain 8-)
Połonina bardzo Wysoka, śnieżyca i powrót do domu.

Przed nami najpiękniejsza połonina Ukrainy. Jedziemy oczywiście istniejącym szlakiem, wytyczonym przez miejscowych drwali. Zauważamy, że droga na połoninie jest mocno nadwyrężona. Podczas naszej ostatniej wizyty na połoninie widać było efekty pożaru, niestety Ukraińcy nie szanują przyrody tak jak my. Na górę udają sie w celu spożycia, ciężkim sprzętem i z fantazją, powodując oberwanie darni, koleiny i erozję. Mamy obsesję na punkcie zbierania po sobie najmniejszych śmieci, paleniu bezpiecznych ognisk, chodzenia do lasu z łopatą w garści, jeżdżeniu istniejącymi już trasami. Dla miejsc, które odwiedzamy, jesteśmy nieuciążliwi, a często nawet pożyteczni. Niestety śmieci musimy wozić ze sobą setki kilometrów, ponieważ na Ukrainie gospodarka odpadami jest jeszcze bardzo mało zaawansowana.

A więc jedziemy dalej przez ukraińskie Bieszczady. Po drodze kolejne testy i przygody, całe szczęście, że jest ich mnóstwo. Bo jak inaczej można by było sprawdzić, czy nasza offroad’owa spawarka rzeczywiście działa?

Spawanie urwanego amortyzatora na szczycie góry – Mariusz Maryjo Szumiec był szczęśliwy, mogąc użyć najnowszej, polowej wersji swojego warsztatu. To zdecydowanie poprawiło mu nastrój po nocnym boczku "Defem" 8).

Spawarka/Migomat (Ready Welder) + profesjonalny zestaw BHP (2 pary okularów przeciwsłonecznych, osłona twarzy od piły łańcuchowej, kożuch Piotrka Bola Bolko założony tyłem na przód, rękawice).

Pierwszy seans „wysokogórski”. Na razie na mniejszym ekranie, bo wicher wieje…

Połonina Wysoka to jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie. To dobra nagroda za mnóstwo wykonanej pracy. Popatrzcie sami – tak wyglądają zdjęcia pięknego miejsca, zrobione przez dobrego fotografa.

Ten mały punkcik na grzbiecie to jeden z naszych samochodów. Lekki ruch kierownicą w prawo i czeka nas dłuugi lot na dno doliny, jakieś 500 metrów w dół…

To zdjęcie właściwie działa na dużym powiększeniu. Pokazuje trudności w pracy operatora filmowego na planie takiej akcji: przestrzenie są wręcz niesamowite, żeby nakręcić coś ładnego, trzeba mocno używać głowy, nóg, łączności radiowej, no i oczywiście terenówek. W tym przypadku widać je jako białą i czerwoną kropkę – o, tam, na dole, pod lasem!

Świeża woda zdrowia doda. Jesteśmy daleko od szosy, w zasięgu nie ma ludzi, sklepów, studni – zapasy wody w baniakach muszą starczyć na wszelkie potrzeby kuchenne i higieniczne.

Drugi seans „bardzo wysokogórski”: ten stawiamy już na samej górze, w obozie do ataku szczytowego na Pikuj. Nie ma miętkiej gry – tu musi stanąć wielki ekran!

Na ekranie oglądamy zdjęcia i ujęcia z tych gór, w których właśnie jesteśmy. To magiczne doświadczenie. W Afryce i krajach arabskich z pewnością nie raz ludzie obejrzą wraz z nami materiały GloBall w równie niezwykłych okolicznościach.

Rano niespodzianka. Temperatura od wczoraj zmieniła się z zaawansowanej wiosny w regularną zimę. Zwijanie obozu i kina w takich warunkach pomaga nam  w podjęciu prostej decyzji – na Pikuja to my dzisiaj raczej nie wyjedziemy. Wiecie, letnie opony.

Na koniec zbiorowa fota i zwijamy się do Polski – przed nami kawał drogi, a na początek musimy jakoś zsunąć się z tych gór po śniegu na dół…


Podsumowanie

Czas podsumować nasz ostatni większy test przed startem w wielką podróż.

Wykonaliśmy testy sprzętu i kluczowych elementów naszego wyposażenia. Sprawdziły się ubrania od Helikon-Tex, dały radę wszelkie siekiery, młoty, klucze i inne tzw. „szpeje”, czyli potrzebne do ratowania się patenty, narzędzia i wichajstry.

Od nich zależy, czy w 2012 dowieziemy The GloBall wszędzie tam, gdzie to zaplanowaliśmy. I czy wrócimy do Polski w całości i na czas…


Leatherman, szekla i taśma kinetyczna w akcji. Bez sprytnych narzędzi nigdzie byśmy nie dojechali.

Do Polski dotarliśmy w niedzielę, 8 maja 2011. Za rok, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będziemy już z powrotem w domu, po przejechaniu całej Afryki, Bliskiego Wschodu i południowej Europy. 23 tysiące kilometrów naziemnej podróży.

Będziemy już po zagraniu kilkudziesięciu Bardzo Towarzyskich Meczów międzypaństwowych. Pewnie po tysiącu karkołomnych sytuacji. Śledźcie nasze losy, postaramy się zrobić dla Was mnóstwo fajnych zdjęć, filmów i spisać wiele historii, które pozwolą Wam dopingować ideę GloBall 2012 z przyjemnością i świadomością, że razem robimy wiele dobrego dla mnóstwa ludzi na całym świecie.

Lista płac, czyli w rolach głównych wystąpili:
Karczmarz Kłos, Max the Goal Keeper, The Bolo, Żelazny Hetman, Wasza Miłość, Huragan Paweł, Żaba, Tomek, Matou, Maryjo, Bart, Jura i przez chwilkę doktor Robert, którego pierwszego dnia odesłaliśmy ze Lwowa do Polski bo się ani nie rymował, ani nie był parzysty, za to był TRZYNASTY, a mieliśmy w planie bezpieczny wyjazd, 100% BHP J Tak naprawdę, to doktor musiał wracać na dyżur w Pogotowiu.

Stowarzyszenie DOOKOŁA dziękuje za pomoc partnerom,
sponsorom i patronom, w szczególności:


 Discovery World patronem medialnym GloBall
Discovery WORLD (patronat medialny)

Spółka PL.2012 (patronat)


Helikon Tex (profesjonalna odzież)


Terra Aventura (wsparcie merytoryczne)


GloBall’nie DZIĘKUJEMY !

Dodatkowe informacje